Spalić paszport to fascynująca opowieść polskiego franciszkanina z Ugandy - zapis ponad piętnastu lat pobytu w kraju nazywanym przez wielu podróżników "perłą Afryki". Bogusław Kalungi Dąbrowski jest współzałożycielem misji w Kakooge niedaleko Kampali. Większość misjonarzy prędzej czy później przeżywa szok kulturowy. Kryzys dopada każdego misjonarza, który musi się "dzielić" swoimi parafianami z przewodnikami tradycyjnych religii afrykańskich. Afrykańczycy przyjmują chrzest, przychodzą na msze, ale gdy dopadają ich lęki i choroby, idą po skuteczniejsze pomoce do swych czarowników, zielarzy.Ojcowie Biali, pierwsi misjonarze tego kontynentu, palili po przyjeździe swoje paszporty, odcinając sobie możliwość odwrotu, gdy przygniecie ich poczucie obcości i bezsensu swoich wysiłków. Ojciec Dąbrowski tego nie uczynił, ale czy rzeczywiście ma jeszcze możliwość wyjazdu, skoro on teraz już ani biały, ani czarny, jak wyznaje?...
Porwał się z motyką na słońce - na Afrykę. Chciał Ugandyjczykom głosić Dobrą Nowinę, choć nie znał języka ani kultury. Miał tylko góralskie serce, które według recepty majora Hubala rzucał przed przeszkodę. Co prawda, Bachleda-Curuś powiedział mu kiedyś, że nie jest żadnym góralem, bo pochodzi z Nowego Sącza, ale każdy, kto widział Bogusia w akcji, wie, że jest on esencją "górala". Mógłby się urodzić w Poznaniu czy Szczecinie i byłby nim. Góral to ten, który się wspina, choćby nie miał szans na osiągnięcie szczytu. Bo szczyt jest tam, dokąd człowiek zdoła dotrzeć. [Jan Grzegorczyk]
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Polscy misjonarze, to najlepsi ambasadorzy, jakich nasz kraj mógł mieć. Podróżując wiele razy sam przekonałem się że to dzięki ich pracy, ludzie w odległych zakątkach świata na słowo "Polska" reagują najlepszymi skojarzeniami. Opisują nas jako życzliwych, otwartych, gotowych do poświęceń, szlachetnych. Misjonarze robią za nas kawał dobrej roboty , zmieniając na lepsze ten pokręcony świat. Płacą za to codziennie swoim życiem. Książka księdza Kazimierza Sowy pozwala poznać kilkunastu fantastycznych "szaleńców Pana Boga". Każda z tych historii to gotowy materiał na film. Czyta się jednym tchem i z miejsca chce się więcej. [Szymon Hołownia]
Jeżdżąc latami po Afryce, spotkałem wielu polskich misjonarzy, zazwyczaj cudownie szurniętych ludzi. Aż mi czasem trudno było uwierzyć, że to naprawdę polscy księża katolicy. Przypomniem sobie te spotkania, czytając arcyciekawą książkę Kazika Sowy o fascynujących "bożych szaleńcach". Jest lepsza niż sensacyjna fikcja, bo te historie wydarzyły się naprawdę, a ci ludzie chodzą sobie gdzieś po dziwnych zakątkach globu. [Marcin Meller]